Dzisiaj troszeczkę o kulturze, mitycznym niemal stworzeniu, które wśród spotykanych na co dzień osób (zwanych potocznie „dorosłymi”), coraz częściej włącza tryb maskowania. Pomysł wziął się stąd, że przez ostatni miesiąc poziom chamstwa obserwowany w szarej codzienności robił się coraz większy. Oto trzy sytuacje z całego sierpnia.
Wsiadasz do autobusu – jeden ze świeżo zakupionych, wnętrze pachnie w ten specyficzny dla nowości sposób, na oknie przylepiona wywieszka „Tato jest super”. Płacisz za bilet, kierowca nie może wydać reszty, cóż robić, czekasz na przystanek końcowy, kiedy drobniaki pojawią się w kasetce. Koniec trasy, chcesz wysiąść i prosisz grzecznie o resztę, ale coś jest nie tak. Głównodowodzący pojazdem nie tylko nie ma twojej należności – wszak jest Ci winien tylko złotówkę. Jest nawet lepiej, bo najwyraźniej nie potrafi powiedzieć grzecznie: „przepraszam, nie ma drobnych”. Odwraca się więc do ciebie plecami i zaczyna słuchać muzyki na swoim I-phonie. Aż chciałoby się powiedzieć tej nieogarniętej istocie, żeby kilka razy stuknęła się w swój pusty łeb, ale czy to poskutkuje? Trzeba iść przed siebie.
Pięć godzin później, człowiek zadowolony – załatwił co miał załatwić, czeka na przystanku wraz z grupką ludzi, wśród nich jest kilka starszych osób. Autobus podjeżdża, ale nie bezpośrednio na stanowisko. Radośnie zatrzymuje się kilka metrów od dworca, otwiera bagażnik i czeka. Pomińmy to, że zejście jest poprzedzone wysokim betonowym krawężnikiem, wszyscy (w tym jedna osoba o kulach) potulnie drepczą w stronę pojazdu – bo co mają zrobić? Można sobie pokrzyczeć: w tłumie słychać szepty o kulturze i ogładzie kierowcy. Żeby było śmieszniej okazuje się, że za kierownicą siedzi facet z porannego kursu. Jazda jest w sumie ok, pomijając namiętnie puszczane disco polo, jak to Ona była sama, a Jemu było mało.
Jesteś na wakacjach, wkraczasz do zamówionego pokoju, za który już zapłaciłeś, widzisz syf, w łazience białe kafelki w odcieniach brunatnej skały, spod jednej wypływa bliżej niesklasyfikowana substancja koloru brązowego. Grzecznie mówisz właścicielowi, że pokój nie został poprawnie wysprzątany. W odpowiedzi dostajesz „może się Pan wynieść, jeśli się Panu nie podoba”. Pewnie, że mogę, zwłaszcza, że już zapłaciłem…
No cóż. Dojrzałość, a co za tym idzie kultura, na tym świecie jest jednak pojęciem względnym. Weźmy pod uwagę fakt, że w wymienionych wyżej sytuacjach bohaterami są dojrzali pracownicy, od których zwyczajny człowiek oczekuje chociaż minimalnego stopnia przyzwoitości. Rozwiązanie jest, wydawać by się mogło, prozaiczne, wystarczy dać sobie szansę i traktować drugą osobę jak równą sobie. W tym przypadku życie pokazuje jednak, że coś nie zaskoczyło, a przecież tacy ludzie mają dzieci. Jeśli taki sam przykład dają swoim małym pociechom, to może stąd bierze się narastający problem trudnej młodzieży? A co Wy o tym myślicie?