Na początek!
- Zapraszam na podstroję ‘Ogłoszenia’ po informacje o zmianach.
- Pozdrawiam Skurwiela ze względu na jego fotograficzny wpis.
- Przepraszam za długaśną przerwę w swojej obecności, ale nadchodząca sesja, komisja wojskowa i parę osobistych spraw skutecznie odciągnęły mnie od Internetu.
Miłego czytania.
***
Siedziałam wczoraj w tramwaju. Było duszno, ja czułam się jak pobita. Pojazd zatrzymał się na przystanku i otworzyły się drzwi, litościwie wpuszczając strumienie świeżego powietrza. Dzień był słoneczny, jasny. Tylko w mojej klatce piersiowej rozgościło się stado igieł. Wtedy wyjrzałam przez okno.
We wiacie przystanku, czerwonej, zaopatrzonej w kolorowe plakaty, siedziało trzech mężczyzn, chyba bezdomnych. Byli brudni, obdarci, zmęczenie; nieogoleni już od dawna. Wokół rozstawili swoje toboły, mieszczące się w kilku torbach. Środkowy z panów miał katar, Prawy Pan i Lewy Pan nie. Rozmawiali trochę, ale nie bardzo i w pewnym momencie Pan Prawy sięgnął do tobołka i wyciągnął zapakowany w plastikowe pudełko kawałek ciasta i podał go panu po lewej.
To mnie otrzeźwiło. Pewnie zapytacie, skąd u tych ludzi ciasto. Podejrzewam, że piekarnia pozbywała się starych wyrobów i stąd w ręce Trzech Panów trafił kawałek tortu.
Potem Pan Lewy podał Panu Środkowemu, z katarem, rulon papieru do wycierania rąk.
Może to śmieszne, ale wzruszyło mnie to. Wzruszyło na tyle, że wreszcie zebrałam się i znalazłam czas na wpis. I to pozytywny. Do czego właściwie zmierzam? Ludzie są wobec siebie straszni. Są brutalni i zwierzęcy, jak pisze nasz drogi kolega na S. Jednak tych Trzech Króli, którzy w swoim życiu zaliczyli zupełnie twardy grunt, postanowiło sobie pomagać. Przestali być samotnymi ludźmi, a stali się trojgiem osób pomagającym sobie nawzajem w codziennej tułaczce.
Cieszę się z tej sceny. Pozdrawiam.